Hype
Dzwoni mój telefon znowu dobre wieści
Abel mnie zapytał czy nie zrobiłbym tu nowej wersji
Bo podobno żywot mój bywa taki ciężki
A wydobywam na pętle ten wrocławski flow majstersztyk
Zerknij lecę jak BoJack Horseman polskiej sceny
Jak wypadasz przez okno mogą ci wypaść plny
Przypadkowa wypadkowa
Zgłębiam tajniki alchemii
Biada tym co chcieli kłaść mi na grób chryzantemy
Parszywe hieny zjadam was tu samą dykcją
Płynie flow sypie rym kręcę tym jak cyklon
Dobry ziom a myślą że późno wynikło
Mój kłos to moja broń
Do tego trzeba przywyknąć
Wale do ciebie dobitną kombinowaną automatyczną
Wydobywaną z głębi
Prawie spirytystyczną
Prawie znany nicpoń
Wice Wersa
Z futurystyczną iskrą daje tu najlepszy hip-hop
Zapomnij co słyszałeś
Co słyszysz teraz
To wszystko co budowałem niemal od zera
Skąd jesteś co wiesz skąd to znasz
Nie ma znaczenia
Bo kiedy wchodzę na bity to mam powody do zadowolenia
I szczerzę kły szczerzę kły
Szczerzę kły jak głupi do sera
Szczerzę kły gówno obchodzi mnie twoja kariera
Robią zera zera nie dorastają mi do passa
Chcesz to bierz nie to nie
Rap od Dogasa
Nie zapominaj kim jestem
Reminder
Nie wiem jak stąd ten rap wyglądałby beze mnie
Pewnie nie fajnie
A ilu wejść chce po plecach
Jedzie po bandzie
Za plecami mam bandę
To baseball palancie
Widzę że biegniesz po sławę
Pomyliłeś strony
Zalicz pierwszą bazę
To że do raperów dzwonisz robisz tatuaże
Nie da ci korony
Raczej ksywę BŁAZEN
Płazie pokaż swoją flagę
No więc od moich zasług wara
Wchodzę daj trochę basu voilà
Taran tnie
Po drodze łby spadają
Wyje alarm
I tylko baran jest ofiarą
I wiem że niejeden chciałby mnie natychmiast zatrzymać
Siedzę w studiu cisnę
Praca moja trampolina
Bilans strat i zysków
Brać w cudzysłów
Grać. Nie będzie nam nikt pluł
Nie chcecie konfliktu
Zapomnij co słyszałeś
Co słyszysz teraz
To wszystko co budowałem niemal od zera
Skąd jesteś co wiesz skąd to znasz
Nie ma znaczenia
Bo kiedy wchodzę na bity to mam powody do zadowolenia
I cieszę się cieszę się
Uśmiecham się jak głupi do sera
Cieszę się gówno obchodzi mnie twoja kariera
Nikomu już nic nie muszę udowadniać
Chcesz to bierz nie to nie
Rap od Abla
Na karku coraz więcej na barki biorę tony
Na piersi Superman jestem Clarkiem Kentem
W budkach odbieram telefony
Clarkiem Kentem
Ale nie za mikrofonem
Całkiem nieźle pitbullu teraz leć gryźć opony
W głowie olej spijam wodę sodową
Spluwam za siebie polej wolę Mati napić się z Tobą wódki
Jaki zakazany owoc
A ponoć raperzy upadają aby potem podnieść się na nowo
Po co
Nie mam skłonności by kłaść mózg na tarce
Choć znam uczucie radości gdy kumpel mówi „Zamów żarcie"
Tabu? Nie gadajmy o uzależnieniach
Bo i tak największy ćpun w gronie powie że ich nie ma
Scena dalej nie chce mnie trawić ciągłe kwasy
Choć raczej tylko dla zasady wymów ksywę Abel
Przecież widzę kto się dławi gin tonic
Co się lampisz? Alladyn
Przecieramy szlak inni nie trafiają w t akt