Marek Aureliusz
Dlaczego miałbym przestać
Zjadam najlepsze żarcie
W najlepszej knajpie
A i tak, chcą mi zostawić niesmak
Chciałbym poprawić pejzaż pragi
Bo szary jest, jak stary Verdansk
Ludzie tu śliscy jak po deszach dachy
Mając ambicje wychodzisz na marzyciela
Chciałbym trafić w wersach w serca
Z precyzją jak John Wick
Ja mam wygrać wyścig a każdy inny
Tylko zawodnik
Dlatego biegnę jak Usain Bolt
Dam hienom lekcję jak król lew wciąż
Bije rekordy jak SuperBowl
Nagły fejm to nabój nie potrzebuję go
Nie potrzebuje nic jak Marek Aureliusz
Nie poszczę, bo konsumuje naraz paru raperów
Zapierdalam na rowerku jak ojciec Mateusz
Robię to, co lubię ja sam nigdy nie robię jak wielu
Skreśl to - potrzebuję dwie rzeczy na pewno
Jedną - może w sumie być notes a drugą paszport
Chociaż nie jestem na eksport
Moja twórczość to rozmyślania
Szkoda ująć ją w paru zdaniach
Hip-hop to sport jak olimpiada
Trzeba biec szybko by przegonić diabła
Pracuje by, wydać diament
Siedzę i trzymam wartę
Jak cerber albo hades
A częściej słucham taco/mate
Więc może lepiej Wisłę
A może lepiej morze
Zanoszę się na comeback
Zakorzeniam się na dobre
Nie chce słyszeć, ze znowu cos mi nie wyjdzie
Wejście smoka mnie nie boli, ziomek bardziej boli mnie
Wyjście, bo przecież GOAT'a się nie prosi o złoty wers
On i tak przyjdzie
Przed wami właśnie stoi jubiler
Choć to nie chain'y a praca zdobi mu imię
Buduje studnie, gdy inni naiwnie myślą ze szklanka napoi pustynie
Potrzebuje dwie rzeczy prawie jak Marek Aureliusz
Nie poszczę, bo konsumuje naraz paru raperów
Zapierdalam na rowerku jak ojciec Mateusz
Robię to, co czuje ja sam nigdy nie robię jak wielu