Belvedere
Nie czuję się niedoceniany
Nie chcę tych słuchaczy których ma ten Ronnie Ferrari
Konkurenci chcą iść z modą a wychodzi im quasi
Jak zasypiasz na kanapie nie obudzisz w Bugatti się obudzisz stary
I się nie martw wpadkami nikt już nie pamięta jak upadło kiedyś Monnari
Nikt już nie pamięta zasad ale kiedyś kojarzył
Idol nastolatków podpisał się pod zeznaniami
I to nic nie znaczy dla tych co go słuchali
Inni byli mali kiedy też i ja byłem mały
Usta milczą chociaż oczy bardzo dobrze widziały
Ci którzy sprzedawali wiele nigdy mnie nie sprzedali
To samo ja zrobię dla nich
Jestem niezniszczalny jakbym wykradł recepty na Ketamina
Chcą mnie ukłuć a ja nigdy się nie bałem igieł
Oczarowałem Temidę teraz boski problem
Śpiewam jak Abel the weekend i aż dojdzie do mnie
I mnie oślepia trójząb tak jakbym walczył z Tombem
Dla was to jest za krótko nawet jak puszczę longplay
Byłem gdzie prochy dziwki i już mnie nie przeciągniesz
Bo mur na tej granicy stawia Antonio Conte
Zawsze kochałem rzeczy w których inni czuli niemoc
Opanuje wszystkie języki aż będą krzyczeć diego
Żadnych nowych przyjaciół ja wciąż mam niewiele
Najgorsza polska gorycz jak jebany Belvedere
Nie gryzie sumienie bo całe je zjadam
Nie drze już o karierę fortuna mi pisana
Rzucają w prawo ludzi w lewo ludzi też
Ten styl może ich przeciągnąć i poruszyć tak jak Kler