Przynajmniej nie mów nic
Budzę się dla ciebie
I dla ciebie chodzę spać
Za to ty nic nie wiesz
Co mi mógłbyś sam od siebie dać
Nic cię nie obchodzi
To przestaje bawić
A zaczyna drażnić wprost
Coraz trudniej strawić
Wiecznie minę twą grobową złą
Twój styl bycia
Świętą ja cierpliwość w sobie mam
Zachowujesz się po prostu jak cham
Chorą wyobraźnię musisz mieć
Proszę nie patrz na mnie tak jak na śmieć
Przynajmniej nie mów nic
Przynajmniej nie mów nic
Mogłam znaleźć powód by wyjechać nagle precz
Po czym wrócić znowu bez powodu
Lecz zostałam wręcz z tobą być wolałam
Dziś mnie to nie bawi ale denerwuje wprost
Coraz trudniej strawić wiecznie minę twą grobową złą
Twój styl bycia
Świętą ja cierpliwość w sobie mam
Zachowujesz się po prostu jak cham
Chorą wyobraźnię musisz mieć
Proszę nie patrz na mnie tak jak na śmieć
Przynajmniej nie mów nic
Przynajmniej nie mów nic
Przynajmniej nie mów nic
Przynajmniej nie mów nic
Świętą ja cierpliwość w sobie mam
Zachowujesz się po prostu jak cham
Chorą wyobraźnię musisz mieć
Proszę nie patrz na mnie tak jak na śmieć
Przynajmniej nie mów nic
Przynajmniej nie mów nic
Przynajmniej nie mów nic
Przynajmniej nie mów nic