Nie kocha nas już miasto
Przyjdę dziś nad ranem zapukam w drzwi
O nic nie pytaj przecież znamy się jak nigdy nikt
Podaj mi tylko rękę weź kilka zdjęć wiesz tych z dobrych dni
Słyszysz wszystko zmieni się dziś
Pomaluj oczy kocham ich błysk
Mroźny poranek zmiótł lato w pył
Uciekam znów ja i ty i mnóstwo sił
Zostawiam w tyle metropolię
Z pogardą w sercu z nienawiścią w głosie
Nie kocha nas już miasto
Miasto chce nas spalić żywym ogniem
Zostawiam w tyle miejski syf
Tam gdzie już dawno płoną nasze sny
Nie kocha nas już miasto
Miasto chce nas spalić żywym ogniem
Płonie nasz dom zaplecze front
Mała alejka i stary klon
Ten sklep gdzie spotkałem cię po raz pierwszy
Nie ma już go uciekajmy stąd
Nadchodzi noc
Chciałbym to cofnąć lecz nie mogę
Kroi się serce kochanie nie płacz proszę
Wciskam tylko gaz w podłogę
Skwar wyciska pot płoną wierzowce
Co mogę zrobię obiecam ci
Znajde dla nas lepsze miejsce jeszcze nie dziś
Bez elektromagnetycznych fal
Kabli sztucznych chwil miłości przez wifi
Bez zimnych bloków ulic złych
Szczęścia w butelkach proszku tabletkach
Bez fałszywego szczęścia za kwit
Czeka nas długa droga śpisz
Zostawiam w tyle metropolię
Z pogardą w sercu z nienawiścią w głosie
Nie kocha nas już miasto
Miasto chce nas spalić żywym ogniem
Zostawiam w tyle miejski syf
Tam gdzie już dawno płoną nasze sny
Nie kocha nas już miasto
Miasto chce nas spalić żywym ogniem
Co się stało z nami co jest przed nami
Gdzie jest horyzont choć świat bez granic
Chcę znów coś poczuć
Czemu ciepłych dłoni dotyk już nie wystarczy
Musisz mnie zabić
Oni są tu nie znam ich imion wiem że chcieli by nas ranić znów
Patrzą z nieba satelitami czuję puls i ból
Ściskam twoje nadgarstki
Lecimy w dół