Skacz
Skacz, mamy wiatr,
On wzniesie dokąd chcesz.
Tak, z kłębów chmur,
Niech stłumi każdy lęk.
Nawet gdy,
Spadniesz i,
Dywan mgły rozpuści się.
Pościele z mórz,
Na brzeg wyrzucą Cię.
Światła czerwień zatrzymuje nas.
I wyprzedza dzień nim znów nadejdzie brzask.
Nie oślepi swym refleksem już,
Teraz karzę je i w górę wzbijam znów.
Kominy miast,
Diademy tęgich głów,
Wciąż mniejsze niż,
Horyzont Twoich słów.
Wciąga grunt,
Spala gniew,
Nie utrzyma w pionie już.
Jak rakiet strzał,
Ty z miejsca dzisiaj rusz.
Światła czerwień zatrzymuje nas.
I wyprzedza dzień nim znów nadejdzie brzask.
Nie oślepi swym refleksem już,
Teraz karzę je i w górę wzbijam znów.
Wrócę tam,
Skąd ślady wiatr rozdmuchał.
Dzisiaj już,
Nikogo nie posłucham,
Sylab słów,
Co w progu karzą stać.
Światła czerwień zatrzymuje nas.
I wyprzedza dzień nim znów nadejdzie brzask.
Nie oślepi swym refleksem już,
Teraz karzę je i w górę wzbijam znów.