Apostoł nocy
Czas jak drapieżne zwierzę za
Plecami się czai ostre kły ciągle szczerzy
Poluje na mnie stale
Ale każda noc, zwalnia jego pęd
Drapieżnika głos, zmienia w cichy szept
Ciepłym światłem świec, wycisza mnie
Zapach porannej kawy, budzi bestię zaspaną
Na grzbiet zarzucam łachy i
Zaczynam swój taniec
Musze przeżyć dzień, wszystko z siebie dać
By móc rzucić w cień, codzienności strach
W świetle ciepłych świec, wyciszyć się
Jestem apostołem nocy
Żyć naprawdę zaczynam po zmroku
Jestem apostołem nocy
Celebrujе ten święty jej spokój
Noc jest moją magiczną świątynią
Modlę się patrząc jеj w oczy
Jak spowiednik odpuszczam jej winy
Jestem apostołem nocy
Czas jak drapieżne zwierzę za
Plecami się czai ostre kły ciągle szczerzy
Poluje na mnie stale
Ale każda noc, zwalnia jego pęd
Drapieżnika głos, zmienia w cichy szept
Ciepłym światłem świec, wycisza mnie
Jestem apostołem nocy
Żyć naprawdę zaczynam po zmroku
Jestem apostołem nocy
Celebruje ten święty jej spokój
Noc jest moją magiczną świątynią
Modlę się patrząc jej w oczy
Jak spowiednik odpuszczam jej winy
Jestem apostołem nocy
Nie muszę być tym, kim oni chcą żebym był
Nie muszę być tym, kim oni chcą żebym był