Prolog 10 Przebudzenie
W jednej minucie szczęśliwie skaczesz po wielkiej scenie
Pod pozłacanym sufitem pośród tysiąca fanów
W akompaniamencie przyjaciół i orkiestry prężysz swój muskuł
A w następnej samotnie pędzisz do szpitala karetką z podejrzeniem krwiaka mózgu
Jednego dnia wracasz z koncertu
A w ogrodzie po jabłonką rozwieszając pranie wita Cię Twa ukochana żona
A chwilę później nie ma jej już a Ty leżysz jak ryba na suchych falochronach
Z połamaną ręką pokręconym karkiem i wołasz ją w myślach jak wojsko polskie zgubionego drona
Potem podnosisz się miesiącami a kiedy już prawie dźwigasz ponad linię kolan
Ona już zakłada rodzinę z kimś i razem z Twą iluzją i lateksową nadzieją
Ścina mieczem Cię jak Conan
Wszyscy idą do przodu a Ty znowu we wczorajszej mgle
Na medykamentach miłując ją chcesz cieszyć się jej szczęściem
A schizofrenicznie czarniejesz jak wrona
Życie
Życie bawi się nami doskonale
Wystawiając nam ten słodkich snów i koszmarów balet
Życie bawi się nami doskonale
Wystawiając nam ten słodkich snów i koszmarów balet