Mężczyzna jesienny
Z tej drogi którą przeszło
Za wiosną swoją lato
Nie patrzę już na przeszłość
Przed siebie patrzę za to
Ze wzrokiem na zakręcie
Za którym zima w szronach
Wciąż czekam nieugięcie
Że nim nadejdzie ona
Mężczyzna jesienny
Od innych odmienny
Przybędzie z chryzantemami
Z chryzantemami
Mężczyzna jesienny
Mężczyzna bezcenny
I nie zamienny już na nic
Już na nic
Tłum chłopców jest wiosennych
I letnich mężczyzn sporo
Lecz jeden jest jesienny
Przed zimy pustą porą
O tamtych z resztą mniejsza
Gdy złoto i szkarłatnie
Zabarwi jesień pejzaż
Bo przyjść ma ten ostatni
Mężczyzna jesienny
Mężczyzna odmienny
Mężczyzna czuły i zdrowy
Beznałogowy
Mężczyzna namiętny
Mężczyzna majętny
I obojętny dla owych
Gotowych
Wyciągnie ręce do mnie
Z uśmiechu odrobinką
A potem będzie płomień
Płonący na kominku
I zachód co w niuansach
Czerwieni gaśnie zimnej
I on ostatnia szansa
Po której nie ma innej
Mężczyzna jesienny
Mężczyzna odmienny
Mężczyzna na stanowisku
Na stanowisku
Mężczyzna bezcenny
Mężczyzna jesienny
Rekompensata za wszystko
Za wszystko