Dziwię się
Nie słyszę nic drgania fal przynoszą bełkot
Nie widzę gdy sprzed oczu zniknęło piękno
Nic nie czuję nie chcę nic i nie pożądam
Zabieram tylko trochę tlenu którego nie oddam
Nic nie rozumiem i niczego nie posiadam
Nie wiem co to wstyd zazdrość ani zdrada
Nie tęsknię nie pragnę nie mam słabości
Nie myślę nie pytam nie mam wątpliwości
Nie spieszę się nigdzie bo nie mam po co
Nie czuję zimna po ulicach chodzę boso
Nie wiem czym jest chęć wiedzy nie ciekawi mnie nic
Nie bywam smutna nie mam pojęcia co to łzy
Nie daję nie biorę nie proszę nie kocham nie nadążam
Nie wiem kiedy znów przyszedł listopad
Jadę siedemnastką jestem zmęczona chcę zasnąć
Patrzę na ludzi dziwię się dziwne to miasto
Ci co mniej wiedzą śpią spokojniej a w mojej głowie myśli niespokojne
Wsiąkam w beton tak jak krew wsiąka w bandaż
Od dziwnego świata detoks odbijam bo nie ogarniam
Nie oglądam wiadomości nie czytam gazet
Nie jestem zbyt miła nie miej mi za złe
Nie lubię współczesnej muzyki ani kina
Mogę pójść z Tobą do luny ale nie do multikina
Nie jara mnie zakup nowej szminki czy broszki
Nie pogadam o kolorach lakierów do paznokci
Nie pisz do mnie na czacie o tym co czujesz
Muszę patrzeć prosto w oczy tylko wtedy rozumiem
Nie przywiązuję też zbytniej wagi do metek
Dlatego twój modny strój to niezbyt trafiony pretekst
Często przepraszam i czasami jest mi wstyd
Jak granice przekraczam i jak zostaje nasz świt
Czasem wydaje mi się wszystko nienormalne
A te rzeczy co mnie dziwią dla innych zbyt naturalne
To dziwi mnie jeszcze bardziej ale znam odpowiedź
Albo ja tu nie pasuję albo świat stanął na głowie
Ci co mniej wiedzą śpią spokojniej a w mojej głowie myśli niespokojne
Wsiąkam w beton tak jak krew wsiąka w bandaż
Od dziwnego świata detoks odbijam bo nie ogarniam
Chcę połowę części fragmentu substytutu
Nie chcę jałowych treści i żadnych półproduktów
Nie chcę Cię brutto chcę miłości bez make up u
Jak czyste płótno owiń mnie w nie i pokaż światu
Nie daj zwątpić gdy na skórze szorstki dotyk
Zimnej grudniowej nocy i kiedy nie wiem co robić
Bądź ze mną gdy w decybelach odmierzam niepewność
Chcę wiedzieć na pewno chcę wiedzieć na milion procent
Że nie złamie Cię nic nie sprzedasz wiary za forsę
I tak nie uwierzę i tak skreślę na starcie
Blizna staje w szranki z ducha chartem
Ja chcę cieszyć się czasem nie na liczenie go tracić
I tak sam pokaże co wczorajszy wybór wart dziś
A dziś dzień jak co dzień czyli raczej pod górę
Powietrze potrzebuje spokoju normalności
Głupoty chamstwa i banałów mam dość dziś
Ci co mniej wiedzą śpią spokojniej a w mojej głowie myśli niespokojne
Wsiąkam w beton tak jak krew wsiąka w bandaż
Od dziwnego świata detoks odbijam bo nie ogarniam