Z tego świata
Na stos! Odmieńców taki los
Wedle praw w imieniu struktury
Na krzyż! Za zbyt donośny głos
I obrazę kreatury
Ile masz ojców a ile matek
Ile powinności wobec struktury
Tego świętego (opłatek)
Tego świeckiego (podatek)
Pachołku kreatury
Pasterzu porzuconych stad
Opuść ten perfumowany bal
Bezduszny rytualny ład i wracaj do hal
Pokorę hoduj pośród wiernych
Rzuć ten cyrk błaznów i pudernic
Gdy trzaśnie katolicki bicz śpiewaj razy licz
Blisko dwa tysiące lat kreatura dzierży tron
To o tobie świątobliwa kukło skowyt z moich stron
To wołanie stęchłych dziur to obdartych kundli głos
Szarpią faryzejskie frędzle narażając się na cios
Bądź jak mocarz z jasnej polany
Lub jak hus w płomiennym psalmie
Lecz nade wszystko jak ten z którego czynisz sobie znamię
Niech duch przeniknie cię po rdzeń
Dokąd gna i skąd przybywa
Niech będzie z tobą w każdy dzień
Ten „nazarejski" dziwak
Blisko dwa tysiące lat kreatura dzierży tron
To o tobie świątobliwa kukło skowyt z moich stron
Z niezliczonych rzędów dusz produkuje ludzki szlam
Bowiem przewód pokarmowy nosi miano nieba bram
Prestidigitator transsubstancjacji cielec odlany ze złotych zębów
Okrutny błazen i jego świta złocona elita
Tak o prawości prawią oprawcy tak o świętości śnią świętokradcy
Tak się nie mówi do arcykapłana ściano pobielana
Gwiazdy od zawsze są ponad wami cuchnie historią ołtarz ofiarny
Jednym ukłonem was nie zaszczycą bogobojne sarny
Czas będzie płynął bez waszej zgody kundle nie piją święconej wody
A lato z zimą przechodzą mimo
Blisko dwa tysiące lat kreatura dzierży tron
To o tobie świątobliwa kukło skowyt z moich stron
I w swój zakrwawiony pysk wciąż wklepuje puder róż
To królestwo z tego świata wszetecznica z siedmiu wzgórz
Wydłużajcie frędzle szat pożerajcie domy wdów
Ślepiec ślepca ciągnie w rów