Szary gniew
Nie było źle tak bezkarnie mijać dzień za dniem wspólnym światłem bić cień
Zimny westchnął lęk tak dosadnie że powołał zły sen ogród nocy i drżeń
Tyle dróg wspólnych dróg nie przebrane zbiory nut
Setki słów wykrzyczanych każdy szept mały dźwięk nagle przerwany
Strumień prawd marzeń skarb zakłócony spokój głów
Pożar znów nie taki był plan
Boże napraw mi oczy nim pochłonie mnie sen
Barwy nocy wódki smak i szary gniew
O proszę otwórz mi oczy bym zobaczył w tym sens
Jeśli mogę jeśli nadal jakiś jest
Myśli miękki brzeg czasu oddech zstąpił w czerń i biel
Chyba szuka słyszę woła mnie
Żelazne ręce precz na spęd dosłownie karzą
Głowę na sen nareszcie zesłać wyjść stąd trochę wcześniej
Jeszcze raz stłumię brak obłoże serce serią prawd
Żeby spadł na moje ręce z nieba znak bliski kształt wyczekiwany
Jeszcze krok mówi ktoś że ciągle mogę tworzyć sen może lecz wiesz to nie ten sam
Boże napraw mi oczy nim pochłonie mnie sen
Barwy nocy wódki smak i szary gniew
O proszę otwórz mi oczy bym zobaczył w tym sens
Jeśli mogę jeśli nadal jakiś jest
Ostrość barw stracił świat o pomoc woła myśli ład
Tego zła już nie pokona nowy dzień zgubił się w krystalicznych spojrzeniach
Przeklęta do wnętrza przelewa się noc
Boże napraw mi oczy nim pochłonie mnie sen
Barwy nocy wódki smak i szary gniew
O proszę otwórz mi oczy bym zobaczył w tym sens
Jeśli mogę jeśli nadal