Przeddzień
To coś rzuciło mną w noc
Prawie nie widać nic stąd
Zatrzymał mnie gwiezdny pył
Zamieszkam w nim
Na ziemi nie ma już słów
Wybuchły spory, był huk
Na miejscu zebrał się team
Chcą gasić dym
Był dom, jest lej po śnie
Ostrzec mógł ktoś przeddzień (że łatwo pali się)
Był dom, jest lej po śnie
Martwi brak ciał na dnie (gdzie zostawiłeś mnie)
Zgliszcza i głosy we mgle
Zdziwione twarze, bo sens
Ułożył się z gruzów zdań
Kto rację miał
Mam szczęście, że liczę czas
W kosmosie w tysiącach lat
Swietlne ukoją mój ból
I znów wrócę tu
Był dom, jest lej po śnie
Ostrzec mógł ktoś przeddzień (że łatwo pali się)
Był dom, jest lej po śnie
Martwi brak ciał na dnie (gdzie zostawiłeś mnie)
Był dom, jest lej po śnie
Ostrzec mógł ktoś przeddzień (że łatwo pali się)
Był dom, jest lej po śnie
Martwi brak ciał na dnie (gdzie zostawiłeś mnie)