Po kolejnym skręcie
Dopada ciśnienie każdą z potencjalnych istot
Zatapia cię w ziemie a na dnie jest rzeczywistość
Nie padaj na ziemie bo ten świat to nie jest wszystko
Masz w sobie płomienie wskrzeszone Bożą iskrą
Pierdolę tą kredę nie mam ochoty na wyskok
Tylko wysoko się przenieść ufać zmysłom
Podlecieć do Ciebie i Cię zabrać nad urwisko
Zjarać się tym marzeniem ale nigdy nie zachłysnąć
Jak nie jeden w niebie zniknął ten ufny to zwykle głupiec
Rzeczywistość to przekupiony krupier
A kasyno papierowe skurwysynom kurwa joint na drogę
Świadomie se siedzę pale cannabinol
Za więzienie każdego który zginął
Lece pod sklepienia a jeśli chcesz ze mną ruszać
Weź zrób to dla siebie i złap bucha
Świat jest skrajny nie wybacza
Znasz ten stan melancholii
Który cię prowadzi do innego świata
Pójdę tam tylko muszę zadzwonić
Dziesięć gram wystarczy na dziś wieczór
Ciąg pokus nie odpartych we mnie hula
Więc zapalmy stań ze mną na obrzeżu
Czas teraz jest martwy opiekunka otula
Dotykam sklepienia wpadam w wolności objęcia
Inny pozytywizm istnienia widzę po trzynastu skrętach
Pozbywam ciśnienia się i uwalniam potencjał
Zmieniam punkt widzenia i mam inny wymiar piękna
To esencja lekcja ten smak pętla miejsca w które idziesz
Czas następstwa czas na skręta nic nie widzę
Tylko wizje na powiekach letarg etap seta przemyśleń wycieka przez odbicie
Gdzie kobieta godne życie miejsce skąd się nie chce wracać
Widzę te ulicę z lotu ptaka
A tak latam tak jak po tym bicie podaj bata
Znakomicie to zamiata poznaję tak tajemnice
Bo nie szata tu zdobi Cię ja w tych czasach mam granicę czysty zapał
W nim pokrycie jak u brata
Codziennie w rozkwicie dziś też mam podobne plany
Byłeś tam na szczycie Dawaj zajaramy