Obłuda
A no bo świat znowu potęguje chaos
Wielki jak rozmiar przypisywany Himalajom
Zamiast się łudzić że uratuje nas człowiek pająk
Patrząc na ludzi bo tak luzik jak Gajos
Extra jeśli wychowano Cię na pewexach
Mnie na wiele rzeczy nie stać
Lecz czy mam z tego powodu nie spać
Do przodu reszta
Ten rap tylko ma przetrwać (przetrwać)
O o o o eS Te eS Te eeR
O o o (jestem jeszcze w eter)
Niepoprawnie bo nauczono tak mnie
Że mówię sam se nie sobie
Mam być tępy prezydent ty
Rap rozluźnia spiętych
Jak ten co spóźnia się w zakręty
Niszcząc sentyment i
Śmierci zaglądam w oczy
Z nią nie ma gadać o czym
O czym panie myśli moje oczyść
O czym panie myśli moje oczyść
O czym panie myśli moje oczyść
Czuję się tak po czym
Po co rapuję teksty na czystych werblach
Kogo hip hop zjednał
A kto z jednością przegrał
Czy miłość to ekran
W sercach
Ilość jakości ustępuje miejsca
Wyobraź sobie worek
W worku bilon
Worek ze 3 metry
I waży ze 100 kilo
Wyobraź sobie worek
W worku banknoty
A teraz spójrz na tych co sprzedali się za 5 złotych
Ludzki dylemat chwil których brakło
Nie mów że łatwo kochać
Mógłbym w problemach tych tylko siebie spotkać
I poczuć szczęście myślę więc jestem
Więc jestem sobie zapewnię
Błąd
Bez wyciągnięcia wniosków to żaden błąd
Myślę po polsku czyli jak wyrwać się stąd
W czasie zawodny jak w idei zasięg
Choć ziarnko nadziei zasiej
Dwie paczki cameli raczej
To za dużo na dzień
Pety mi nie służą
Ale czasy kiepsko wróżą
Wydany papier
Podatek pod atrapę
Biorąc styl demokracji kolor
Co z naszym czasem się dzieje
Może już nie zmądrzeję
Na razie pojmuję co gdzie jest
I zamiast czekać na zbawienie roniąc łzy
Fajkę pokoju ćmić chcę
W spokoju żyć
Te pragnienia spełnię
Jak już czas musi płynąć
To niech nic nie chce ode mnie