Dzień świra
Wiesz jak to jest Ty też i to jest chore
Kiedy otwieramy oczy i mówimy ja pierdole
Nikt nie mówił nie za boli miało boleć
Bo w tym serialu my gramy określone role
Kombinacja moich myśli miazga
Moja twarz to maska moja straszna jazda to
Dylematy zdenerwowanego błazna
Płachta na barkach czerwonego diabła
Nie zmienię nic już wybiegnę z domu i
Musze odpocząć odpocząć znowu
Od przyjaciół i wrogów używek nałogów
Fałszywych diabłów i prawdziwych bogów
Albo na odwrót to nie ma znaczenia
Bo to życzenie nie ma szansy powodzenia
Gdy nic się nie zmienia mała zmiana miejsc
A co pan robi? „A sram jak pani pies"
Mam dzień dzień ten pierdolony dzień świra
Nawyki i fobie które muszę pozabijać
Mija czas a ja nieważne jak się staram
Moje życie to jeden wielki komediodramat
Mam dzień dzień ten pierdolony dzień świra
Nawyki i fobie które muszę pozabijać
Mija czas a ja nieważne jak się staram
Moje życie to jeden wielki komediodramat
Nie mogę już oglądać pieprzonej telewizji
Zdobywcy telekamer w kategorii hipokryzji
Na wizji się pizdnij idioto Twoje blizny
Powinny służyć jako schowek na pociski
A moje zapiski rozpłynęły się prysły
A poruszony przez wszystkie moje zmysły
To pierdolony blitzkrieg rysa na ambicji a
W oczekiwaniu na koniec amunicji
Bo moja jest tylko racja i to święta racja
Nawet jak jest Twoja to i tak od prawdy dalsza
Możesz to zwalczać może Ci się wydawać
Ludziku z plastiku to tylko zabawa
Jest taka sprawa zupełnie nie istotna
To jedno ziarnko zabrane ze środka
To zaburzona symetria rozpieprzony obraz
Kolejny dzień to historia
Mam dzień dzień ten pierdolony dzień świra
Nawyki i fobie które muszę pozabijać
Mija czas a ja nieważne jak się staram
Moje życie to jeden wielki komediodramat
Mam dzień dzień ten pierdolony dzień świra
Nawyki i fobie które muszę pozabijać
Mija czas a ja nieważne jak się staram
Moje życie to jeden wielki komediodramat