Napój złotawy
Spuszczają nas ze smyczy dla zabawy,a ja żyję
Grzeję w dłoni napój mój złotawy, nim wypiję
Obrzucamy fekaliami i błotem, każdego
Grzeję w dłoni napój cały mój ze złota, coś pysznego
Diabeł ma to, co chciał od dawna
Dla mnie to mało dość zabawne
Szaro i od głowy się psuje
Dziwne, że komuś to smakuje
I już nadziei naprawdę coraz mniej
Na to, że wytrzeźwieją, otrząsną się
I tak jak kiedyś sąsiedzi siadali
Usiądą razem przy wspólnym stole
Grzeję w dłoni napój cały złoty, z każdej strony
I naszła mnie ochota, by się tulić, w ramionach żony
W ramionach jej znów zacznę skromnie o tym śpiewać
Jak twoje niełaskawe zdanie o mnie mi wisi i powiewa
I już nadziei naprawdę coraz mniej
Na to, że wytrzeźwieją, otrząsną się
I tak jak kiedyś sąsiedzi siadali
Usiądą razem przy wspólnym stole