Gwiazda
Powiem szczerze tyle batów już poszło z dymem
Że ja naprawdę mam porytą łepetynę
Ale bez przesady nie mam aż takich dziur w głowie
Mnóstwo zdarzeń pamiętam jedno z nich opowiem
Miejsce akcji Tramwajowy przystanek
Piątek nad ranem po nocy nieprzespanej
W głowie tylko śniadanie kąpiel i sen
Wtem kątem oka zauważam zamieszanie
W głowie miałem zamęt na uszach słuchawki
Obok spisywały kogoś kanary pijawki
No i widzę wyraźnie że jakiś typ się skrada
Patrząc na mnie przez telefon gada
Z pod czapki wystawały mu włosy zmierzwione
A minę miał jak nie dorobiony Don Corleone
Oczy jak talerze zdziwienie na twarzy
Ściszając mp3 czekałem co się zdarzy
W końcu się odważył podszedł do mnie
I patrząc na mnie spytał się skromnie
Rafi
Taak
Pamiętasz mnie
Nie
Poznaliśmy się przecież
Więc pytam się
Gdzie
Dwa lata temu palilem z tobą Jointa w Krakowie po koncercie
Była nas piątka był z nami taki mój kumpel rasta
Okres niezręcznej ciszy nastał
Powiedziałem
Sorry ale nic mi to nie mówi
Usłyszałem wtedy
Pss Gwiazda
I odszedł ode mnie mierząc mnie przy tym
A ja stanąłem jak wryty
Ludzie Trochę wyrozumiałości
Powiem to wszystkim tak dla ścisłości
Wybaczcie ale mogę przecież nie pamiętać
Z kim kiedyś tam spaliłem jednego skręta