Do jutra
Znowu nie mogę spać
Chyba potrzeba tu mocnego leku
Za oknem śnieg
Zapierdalam w Air Max'ach do nocnego sklepu
0, 3 sobie opierdole, z wodą nie z sokiem
Po niej w robocie będzie głowa mocniej boleć
Luźno, wychodzę z domu, czuję chłód bo
Lód pod podeszwą, ale chuj w to
Jutro trzeba znów robić sos
Przez który wylano wiele łez
Bo przeliteruj sos wyjdzie SOS
Wóda już polana w kielon jest
Krople etanolu mienią się
Ale nie jak tęcza, nie, w siebie wlewam je
Te refleksje potem męczą mnie
Aż mówię do sumienia "pierdol się"
Czy naprawdę chcę tak wiele chcę?
Spokojny sen o mnie niewiele wie, nie śpię
A łóżko robię sam, może ścielę źle?
Ty, zabobony? jebię je w
Samego siebie tu wierzę
Bóg nie zobaczy mnie w niebie, nie
03 poszło, myśli zwolniły tryb mocno
Wyłączam lampę, wtedy gaśnie mój mikrokosmos
Myśli milkną, ulga, spotkamy się
Przed kolejnym snem, do jutra
Mam tyle myśli
Że mógłbym wypchać nimi tysiąc kołder
Warszawski wieczór
Granatowe niebo wpada do pokoju oknem
Pada deszcz i nawet w środku dopadają krople
Czego chcesz? Nie idę na goude
Moja dziewczyna już śpi, ja nie mogę
Dlaczego właśnie dziś zaczynam
Rozmowę z Bogiem?
Ile bym dał żeby mieć jakąś pewność
Ten sztuczny świat nie jest nas wart
To na pewno
W ciemno, ryzykuję że mijamy sedno
Koncentrujemy swoją moc (bez sensu) nadaremno
Na sprawach, które wagę mają tu mizerną
Niszczymy niebo i robimy z niego piekło
Dlaczego właśnie teraz mnie
Dopadły takie myśli?
Zamykam oczy i już wiem co mi się przyśni
Dobranoc, myśli idą w kimę razem ze mną
Otworzę oczy rano, one już przy mnie będą
Trzeci dzień nie widziałem słońca, dość tego!
Księżyc razi moje oczy jak ksenon nie śpij
W tym mieście nie śni się nic nowego
WWA, miasto zła, wszystkiego najlepszego Had
Tak to ja, pewnie chcesz żebym umarł
Nie oderwiesz mnie od tego
Jak atomów w molekułach
Od paskudnych snów brudnych jak zęby szczura
W złych rękach byłyby niebezpieczne jak uran
Urodziłem się z mieczem Szoguna
I chodzę z koroną
Lecz nie uważaj mnie za króla
Żyjemy góra jeden wiek, jeden Bóg wie
Ile przez ten czas wykorzystasz szans
Ile nie
Jutro też jest dzień po którym przyjdzie noc
Może to wszystko jest złym snem
A ja tnę wgłąb
To chyba lepsze niż chorować na bezsenność
W mieście pełnym neonów
Elektrycznych jak krzesło