Mój poeto kochany
Z tak strasznym niepokojem wpatrują się oczy
Uszy dna słów sięgają tajemnicy brzmienia
Lęk nagły grom czy burza to kamyk się toczy
Spod nóg naszych to cień twój zląkł się mego cienia
Zazdrość moja bezsilnie po łożu się miota
Kto całował twe piersi jak ja po kryjomu
Czy jest pośród pieszczot choć jedna pieszczota
Której prócz mnie nie dałaś nigdy nikomu
Raczej to wszystko pokryj jakąś dumą męską
Mój poeto kochany czytam twoje słowa
I cierpię jasnowidztwem twym i twoją klęską
Próżne twoje pytania i krwi twojej mowa
Raczej to wszystko pokryj jakąś dumą męską
Najmilsza lęk ten został i w każdej rozłące
Uderza w gong północy i budzi i straszy
Łzy tylko twoje czyste lśniące i gorące
Zamazują kontury wielkiej trwogi naszej
Raczej to wszystko pokryj jakąś dumą męską
Raczej to wszystko pokryj jakąś dumą męską
Czy też innym frazesem to już wszystko jedno
Bo i tak żywych myśli trzyma się to luźno
Struchlałą mamy żądzę i taką bezwiedną
Przychodzimy zbyt ufni
Więc żyjemy trwogą więc żyjemy trwogą
By słońce nie runęło w otchłań nieodgadłą
By jak ów kamyk mały potrącony nogą
W wieczną przepaść w mrok wieczny nagle nie zapadło