Dalej
There is no sea but the sea
There is no land but the land of possibilities
Jestem poetą czujesz żyje o wodzie i ogniu
Choć to poniekąd coincidentia oppositorum
Pustynia zabija bogów o zmroku robi się zimno
Ludzie o krótkim wzroku dzielą się chlebem i winą
Weź wyłącz mnie bo coś jak kino tnie
Tę rzeczywistość w niej zbiega się wszystko w sens ej
Ja spadam i rozbijam dachy po drodze jak ptaki chore na odmę
I jeśli trzymasz mnie w garści jestem już martwy jak one
Jestem już martwy bo mogę odpuszczam walkę o rolę
Którą gra każdy kto stanął na twojej drodze wiesz
Te wiersze niosą w sobie błędy i skazy
Jak my na moment być może się ocierają o prawdy
Wywróżę z kraty tej klatki pragnienia wolne od granic
Ruchome ściany tych auli jak mundus imaginallis
Nie wierzę w szczere intencje marzeń o świecie ze stali
Im mocniej chcemy być nimi tym bardziej oni są nami czaisz
Jeszcze jeden krok dalej
Rośnie ocean możliwości szukaj a znajdziesz
Szukaj a znajdziesz
Szukaj a znajdziesz
Szukaj a znajdziesz
Szukaj a znajdziesz
Rośnie ocean możliwości szukaj a znajdziesz
Znów chyba mnie mają na oku jak mają na oku na ogół cię mają już
To spojrzenia obce zza oczu jak ocean mroku gdy ściągają na dno wróć
Się czuję jak rezultat umów obrócę mozaikę ich trudu w gruz
Się czuję jak studium studium studium studium stój
Ty patrzysz na mnie inaczej a dystans w oczach to otchłań
Z nich trudno wyłowić miarę bo ktoś głęboko ją schował aha
I wiem że nie mogę być tobą ty mną u progu ramion i dłoni
Kończy się wolność stron ją czasem wolność woli
Łamie jak status quo stanowczy ton odmowy
Po twoich śladach w głąb to psychotropy
Jak znaki pasaży za zimne soczewki próbuję prowadzić na przekór powierzchni
U wybrzeży twarzy jak przybój zza źrenic coś mówi ci „musisz swe życie odmienić"
Bo Ja to puste słowo z nim świat to puste słowo
Bez nas to puste słowo zatacza błędne koło
Możesz przechodzić obojętnie obok mnie i siebie
Nawet do końca życia ale to chyba nie przejdzie