Znowu lecę
Tyle centymetrów ponad chodnikami schodzę
Tyle centymetrów ponad chodnikami schodzę
Tyle centymetrów ponad chodnikami schodzę
Tyle centymetrów ponad chodnikami schodzę
Pisałem słowa górnolotne teraz sobie odpocznę
Teraz się może nad tym trochę zastanowię
Chcę myśleć o żonie o domu o forsie
I ile i komu z kim warto by w kozie posiedzieć
A z kim nie bić piątek na przerwie
Bo skurwiel cię wjebie na minę jak wcześniej
Chciałbym wychować moją Zofię
Tak żeby wiedziała co jest dobre
Strach bo każdy głupi wie że to nie takie proste
Sam chyba jeszcze nie dorosłem
I chyba nie chcę bo wolę być dzieckiem
O tym przynajmniej mam jakieś wyobrażenie
Mam za miękkie serce więc twarde siedzenie się przyda
Bo z byka znów lecę na ziemię
Biorę to ryzyko na siebie
Chory na „w co tu włożyć ręce"
Nie chodzę za nikim bo lepiej wiem
Gdzie mój eden jest znowu lecę
Biorę to ryzyko na siebie
Chory na „w co tu włożyć ręce"
Nie chodzę za nikim bo lepiej wiem
Gdzie mój eden jest znowu lecę
Znowu lecę lecę lecę
Tym razem jest mi raczej lekko jak po skręcie
Kiedyś paliłem ździebko dobra trochę więcej
Paliłem tyle że dziś bym przepalił pensję
Ej każda z porzuconych twarzy woła weź mnie ta
Nie oglądam się za siebie na to będzie czas
Zaraz pewnie mi zarzucą że to już nie ja
Sam wyrzucam sobie wiele ale nie ten szajs nie ten szajs
Słuchasz jeszcze raz bo się nie mieszczę w ramach
Obrazy zdjęte z lat ludzie i temperament
Komedia płacz i dramat tak się poznaje świat
Widziałem wszystko prawie
I nie chcę być autorytetem dla ciebie
Bo sumienie ciężkie sam rozumiesz pewnie
Jestem Étienne
I nie wiem co chciałem ci przez to powiedzieć
Ale idzie świetnie
I nie chcę być autorytetem dla ciebie
Bo sumienie ciężkie sam rozumiesz pewnie
Jestem Étienne
I nie wiem co chciałem ci przez to powiedzieć
Ale idzie świetnie
I nie chcę być autorytetem dla ciebie
Bo sumienie ciężkie sam rozumiesz pewnie
Jestem Étienne
I nie wiem co chciałem ci przez to powiedzieć
Ale idzie świetnie