Jeszcze o Grażynie
Koncert dnia jak przedwieczorny blues
Radio gra opada z słońca kurz
Poczekaj nie spiesz się
Gazetę kupię zapnę płaszcz
Zdążymy na ostatni rejs
W poduszkę wtulisz twarz
Światła lamp opadną w rzeki nurt
Wrócę sam lotniska ścichnie szum
Wypiję kawy haust
Przeczytam twój ostatni list
Przemyślę wszystko jeszcze raz
Zerwany przejrzę film
I pierwszy raz płynąc pod prąd
Znajdę lub nie stały swój ląd
I wtedy sam rwąc zdarzeń nić
Spytam jak żyć jak żyć
Sierpień już mniej barwne szkiełka dni
Z polnych bruzd horoskop złożę ci
Popłyniesz jachtem snów
Daleko za granicę dnia
Szczęśliwszej rzeki znajdziesz nurt
I czas na serca ład
No a ja w śródmiejski wejdę tłum
Jedna łza nie piecze tak jak sól
Sam przejrzę stertę zdjęć
Przypomnę sobie miejsca dni
Z zadumą lekką spojrzę wstecz
Otworzę szerzej drzwi
Nie pierwszy raz płynąc pod prąd
Znajdę lub nie stały swój ląd
I wreszcie sam rwąc zdarzeń nić
Spytam jak żyć jak żyć
Nie pierwszy raz będzie mi żal
Że to nie ty staniesz w tych drzwiach
Że to nie ty podasz mi dłoń
Gdy z góry nam skłoni się dzwon
Nie pierwszy raz płynąc pod prąd
Znajdę lub nie stały swój ląd
I wreszcie sam rwąc zdarzeń nić
Spytam jak żyć jak żyć
Nie pierwszy raz będzie mi żal
Że to nie ty staniesz w tych drzwiach
Że to nie ty podasz mi dłoń
Gdy z góry nam skłoni się dzwon