Bezdech
Złe myśli pojawiają się jak duchy
W pustym pokoju ciemność nieproszona dusi
Mija grudzień styczeń luty
Czas liczą miesiące nie minuty
Na palcach piękne chwile których nie pamiętam
Sopot nocą molo moich ludzi brudne serca
Tel Awiwski biały piasek moje życie ciągle gdzieś tam
Smak pobudki w mojej dłoni twoja ręka
Mój syn który z roku na rok coraz wyżej sięga
Stoję przy nim jestem skałą bezpieczeństwa
Nad nami harpie złych chwil co próbują nas rozerwać
Strzygi dni co siadają na poczuciu szczęścia
Czuję że tonę bezwładnie bez siły w mięśniach
I zapadam głęboko w czasu bezmiar
Nie zostało w nas nic
Nie zostało w nas nic z tego co jest ważne
Leżę na łóżku które od zawsze jest twarde
Wyprany z uczuć bez szansy na zmianę
Wszystkie demony śpią obok mnie czekając aż wstanę
Lęki są żywe cienie biegają po ścianie
Złe obrazy które widzę są zapamiętane
I biorę wdech tak głęboki jakby był ostatnim
Zapadam się w pościeli w ataku apatii
Chcę nie czuć bólu który wykrzywia mi wargi
Sprawia że każdego dnia budzę się martwy
Otworzyłem wrota piekieł jak Constantine
I kurwa mać przysięgam że ten track będzie ostatni