Głębia
Siedzę w pustym pokoju przedmioty w nim to żywa ty
Nosisz moje koszulki lubię to wtedy jak w nich śpisz
Pamiętasz moje fobie tego że w życiu nie będę kimś
Dla ciebie czytelny jak pod światło liść dla innych enigmatyczny i zły
A odkąd mieszkasz z matką gadamy o tym jak dorasta nasz syn
Po co mówisz mi że nie czujesz nic
Kochając Cię nienawidzę łączę horyzont jak gryf
Nic się nie zmienia jak mój sąsiad co wciąż dzwoni na psy
Całuję twoje usta jakbym topił plastik
Bo między nami tyle chemii co w chemioterapii
Nie straszny koniec tylko to że nie ma szansy
Jak odchodzisz z dzieckiem nadal nie chcę być poważny
Czuję jakbym całą skórę miał w kolorze złotej farby
Bał się dotknąć ludzi żeby nie wytarli prawdy
Mówisz mi że odeszłaś bym tworzył jak dawniej
Rutyna życia z tobą może zabić wyobraźnię
Siedzę w pustym pokoju przedmioty w nim to już nie ty
Otacza mnie pustka
Otacza mnie pustka