Koszyk
Zdejmij ciężar jak koszule z moich ramion
Szybciej rozepnij rękaw nim rozum przyjdzie po ciało
A sumienie każe patrzeć na Ciebie i na Nią
Nigdy nie pytaj
Przecież wiesz że tam gdzieś jest
Nie mógłbym żyć sam Z Tobą? Też nie
Bo jak kochać kogoś jeśli nienawidzisz siebie
Nie płacz nie to znaczy nie wie
Muszę iść sam tolerować moją pretensjonalność
Twój żal chowam na własność
Nigdy się nie waż wchodzić w moją prywatność
Dosyć chce wyjść zostaw odejdź od drzwi
Nie krzycz to była tylko kwestia kilku chwil
Słabość a rano znów spojrzę w lustro z kamienną twarzą
Nie wiem co mnie przeraża bardziej
Twoja łatwowierność czy moje kłamstwa
Mężczyzna ma zawsze dwie twarze
Jedna to prawda druga to łgarstwa
Życie jak wiklinowy koszyk
Od uderzeń losu nie pęknie
Ale zaprósz ogień między sploty
A stracisz wszystko co najcenniejsze
Noc jedyny sprzymierzeniec ślepych
Telefon brat samotnych
Dlatego dzwonie tak późno w ciemności
By nie być jedynym samotnym wśród śpiących
„Cześć wiem która godzina proszę daj mi chwilę
Chce tylko wiedzieć czy też patrzysz w gwiazdy
I czy patrząc znajdujesz w nich siłę"
Pamiętam taką scenę z Reich'u
Gdy Linda pyta: Jaką częścią wszechświata jestem"
I wtedy kocham gdy gra Stańko
Wiesz o czym mówię? Nie wiesz
Ja nie jestem jak inni ludzie co szukają szczęścia jak listu w butelce
Chciałem tylko żebyś wiedziała że przegrałem siebie i ciebie
Nie wiem co mnie przeraża bardziej
Twoja łatwowierność czy moje kłamstwa
Mężczyzna ma zawsze dwie twarze
Jedna to prawda druga to łgarstwa
Życie jak wiklinowy koszyk
Od uderzeń losu nie pęknie
Ale zaprósz ogień między sploty
A stracisz wszystko co najcenniejsze